Wiersze

Duchy Dalmacji

tutejsze duchy są jak stare dżiny jak stare tłuste koty
szczęśliwie na swojej zasłużonej emeryturze
po wiekach pełnych chwały po burzliwych dziejach
po których zostały tylko sterty kamieni
słusznie odpoczywają nie martwiąc się w ogóle lenistwem które ich dopadło
ot taka kolej rzeczy powtarzają
znad półmiska fig i przejrzałych winogron
kiwając sędziwymi głowami
tak to już jest
potakują sobie nawzajem
wiecznie wstawieni starym jak świat winem choć nigdy nie pijani
stara dobra Dalmacja

(Murter, 09/24)

ekscentryczny milioner

chciałbym być jak ekscentryczny amerykański milioner na wakacjach
chodzić po podrzędnych galeriach sztuki i wydawać za dużo na obrazy drugiej kategorii
potem uśmiechać się tajemniczo i oddalać się z wyobrażeniem o nimbie swojej rzekomej tajemnicy
bez świadomości że wychodzę w najlepszym razie na tylko trochę intrygującego zdziwaczałego prawie staruszka
mam permanentną opaleniznę bo jestem już wyłącznie na wakacjach
które nazywam pracą poszukiwaniem sztuki
podróżą w głąb siebie
poszukiwaniem prawdy
i tym podobne
jako ekscentryczny milioner noszę się dość szykownie
ale z niedbałością co do której wiadomo że jest wyreżyserowana
raczej już nie piję na stare lata nie mam mocnej głowy
jedynie oczywiście absurdalnie drogie trunki w niewielkich ilościach
chyba że stawiam dziewczynom te sprytnie mnie naciągają
a ja udaję że nie dostrzegam ich cynizmu i daję się urabiać
bo jestem bardzo samotny
a na starym kontynencie dodatkowo odczuwam wstyd i miałkość
moich ukochanych Stanów Zjednoczonych

(Murter, 09/24)

potwory i anioły

te wyspy zawsze wyglądają jak grzbiety potworów morskich
gotowych zaraz schować się w głębinę
jak czubki głów morskich olbrzymów
ponad nimi przelatują anioły w ich pierzastych miastach białych zamkach
o ile w ogóle wiedzą o ich istnieniu zapatrzone jedynie w górę i przed siebie
w siebie
wyspy zaś czyli morskie ogromy patrzą tylko w dół
zgięły się w dół głowami
toteż nie obchodzi tych bytów wielkich morskich i podniebnych
los samotnego wędrowca na niewielkiej łodzi

(Murter, 09/24)

***

dlaczego nie słyszę tutaj Ciebie Panie
to musi być we mnie
przecież nie w tym wietrze nieznanym i miękkim
przecież nie w tym słońcu co inaczej pada
na moje oblicze
choć świeci to samo

co sprawia mój Boże że nie słyszę Ciebie
pośród fal szumu pośród śpiewu morza
czy to ja nie słucham
czy jednak inaczej mówisz w innych krainach

pewnie już nie zdążę dostroić swej duszy
do Twojego szeptu
krajów południowych
bo wkrótce czas wracać
do mroźnej północy do znajomych świątyń

(Murter, 09/24)

na grzbiecie latającego gada

Przemieszczałem w mojej wyobraźni długie kaniony statkiem gwiezdnym lub na grzbiecie latającego gada
Fale ogromne jak największe zamki rozbijają na brzegu potężne armady
Ale ja mam zdolność oddychania w wodzie mogę więc odwiedzić podwodne miasta syren i zaśpiewać pieśń z nimi
Zwieść kogoś w głębinę

Potem wrócę na ląd i pośród starożytnych świątyń ukrytych w wąwozach
Pośród sukulentów wielkich jak sekwoje
Zatańczę mój taniec i wykrzyczę wolność

(Murter, 09/24)

***

złoty blasku morza
zabierz mnie ze sobą
do swojego źródła
w górę wprost do słońca
poniesie mnie notus
słodki wiatr południa
do mego praźródła
rzeczy myśli mocy
i świętej energii
co porusza wszystko

(Murter, 09/24)

pod wodą

mądra bezmyślność ryby
ufność jej i doskonała akceptacja życia
wypatruję na dnie skarbów i nurkuję głęboko żeby ich szukać
znajduję jedynie złote refleksy słońca
woda ściska głowę i jest bardzo cicho
kamienie kamienie kamienie obrośnięte zielonkawym glonem
czasem jakaś nieciekawa musza lub szkielet jeżowca
cisza
na górze morze jest dziś wzburzone lecz przy dnie spokojne
podwodne załomy skalne korytarze jak drogi i ulice rybiego miasta
mogłyby zwiastować coś spektakularnego
są majestatyczne przywodzą na myśl wieczność
wieczność jest cicha tak sądzę

(Murter, 09/24)

***

właściwie to pewien harmider: żagli kilkanaście widać w jednym kadrze
ławice ryb pod wodą: tych po kilkadziesiąt
morze się wzburzyło: słychać fale rozbijające się o skały  po kilka na sekundę
wieje: więcej doznań
zapachy i dźwięki
sól zalepiła nasze ciała
niedawno przeleciała nawet grupa samolotów
albo ten klucz ptaków peregrynujących na drugą stronę morza
krzykliwe papugi i orkiestra cykad
Boże jak spokojnie

(Murter, 09/24)

mrówczy demiurg

nagle przyszły watahą czarne i o zgrozo czerwone
zaburzając błogość doskonałość chwili i miejsca
ja niczym demiurg w swojej genialności
położyłem nieopodal puszkę po paście z oliwek
i prawie wszystkie czerwone poszły do kopalni składników odżywczych i węglowodanów
towaru jest na moich parę godzin świętego spokoju
ich eonów czasu ciężkiej pracy wielkiej satysfakcji
zostały te czarne grzeczne i niegroźne
teraz dzielę z nimi miejsce pod sosną na skale
jestem demiurgiem

(Murter, 09/24)

***

niewielka chmura wynurza się zza półwyspu
wpływa na bezchmurne dziś niebo
masa żagli dopełnia ten obrazek
i odległe wyspy
półwysep jest zielony południowymi sosnami
szary skałami układającymi się w kształt półek
nadzy ludzie dobrze komponują się z tym anturażem
zwłaszcza że przestałaś się gniewać
odkąd nurkując razem wypatrzyliśmy ośmiornicę a zaraz potem rozgwiazdę
wszyscy teraz czekamy na rychły zachód słońca
kiedy Bóg tworzy swoją sztukę daremne jest dyskutowanie o gustach

(Murter, 09/24)

pies górski / axis mundi

pod sam szczyt Kazbeku wdrapują się psy górskie
tam śpią smagane wiatrem 
przyjaciel mój wspiął się na Kazbek 
wszedł na axis mundi 
wszedł po złote runo 
niestety na szczycie nie było czasu na rozmowę z Bogiem 
bo wiało niemiłosiernie i było bardzo zimno
dla Boga nie ma czasu 

przyjaciel mój wspiął się na Kazbek po bardzo długich przygotowaniach 
człowiek ten jest mistrzem przygotowań i królem planowania
tym razem jednak nie poprzestał na tym
nie wysyłał przed siebie swojego świetnie przygotowanego fantomu 
nawet cień swój zostawił w tyle 
oddzielił się od niego 

przyjaciel mój szedł na tę górę przez całe życie wiem o tym
na górach tego rodzaju można znaleźć
kamienie filozoficzne
kryształy poznania
prometejskie ognie

kiedy zacznie schodzić to minie górskie psy
spotka się znów z cieniem
ale będzie już miał zawsze przy sobie to co znalazł na górze 

Niedzica, 08/2024

Zatoka węża

w zatoce węża
skryła się po uszy
mgła
która wilgocią oblepia me zmysły
opadłe na drzewa
każdy liść gwiazdę i korzeń
noc

wilku
co na brzegu
czego tak się boisz
że aż groźny jesteś
czy to mnie człowieka
który szuka ciszy
pośród twej krainy

krzyżem się rysuje
na moim jestestwie
spokój tego kraju
tego horyzontu
zdarzeń już minionych
i tych co nadejdą
tych co nadejść muszą

ale w tym momencie
w tej jedynej chwili
utopia
ognisko pod drzewem
na brzegu jeziora
śpię z rybami

Częstochowa, 05/2024

***

mężczyzna tuli się do drzewa
najstarszego na wyspie
w uchu nosi kolczyk
i ogolił głowę
dotyka dłońmi kory
nabiera mocy

Teneryfa, 03/2024

życzenia ślubne

dziś spadają gwiazdy
rozświetlają drogę 
nową 
pomyśl swe życzenie
nowe 
idź za nim
idź w pieśni
idź za nim
i w blasku 
w powiew wiatru
płomień 
szum drzew
piach w klepsydrze
oto jest 
to już Wy jesteście
to Wy jedno
sum 
nareszcie 

Kraków, 06/2023

Dysponentki Złotego Spoiwa 

w cudownej katedrze lasu która się prawie nie kończy
w niepoliczonej nawie bocznej leśnej przecince
przy jednym z niezliczonych ołtarzy na omszałej polanie
w blasku załamanym przez witraż z sosnowych gałęzi
pośród kadzideł wonnej żywicy i wilgotnej ściółki
Boga przeniosły na mnie trzy niezwykłe kobiety
myślę że na tę chwilę stały się aniołami
mówiły ich językiem i nałożyły na mnie ręce
i pewnie właśnie w ten sposób spłynął na mnie Duch Nieskończonej Chwały
by wypełnić mnie od środka poczynając
od serca przez żyły po opuszki palców i cebulki włosów
niewidzialno-złota materia wypełniła wszystkie moje blizny i rany
a ja wyrzekłem się śmierci i nabrałem odwagi

Pan przemówił do mnie przez ich usta i gesty
pełne bezgranicznej życzliwości i skrajnie dobrej woli
sprowadziły mnie do stanu niemowlęctwa
i Pan przez nie wlał we mnie swoją wielką siłę
która przyszła łagodnie cierpliwie i pełnią
nigdy ich nie zapomnę ich dotyku i mocy
a Najświętsza Panienka będzie zawsze ze mną
gdy przypomnę sobie ich delikatne chóralne wezwanie
pod Twa obronę uciekamy się Święta Boża Rodzicielko

myślę że nigdy nie zapomnę ich oczu głosów i dłoni
gdy Pan zaopiekował się mną za ich przyczyną
w stopniu którego jeszcze nigdy dotąd nie doznałem
one we trzy stanowiły jedno w jakimś niezwykłym zespoleniu
bezpieczeństwo troska żywy blask i dobroć
płynące od Wszechmogącego którego oblicza na razie nie ujrzę
ale ich twarze dłonie i szepty zapamiętam na zawsze

(Mikaszówka, 07/24)

Wyspa 1

dobrze by było wyrwać się z miasta
bo na wyspie

anioły ostatnio opuściły miasto
z resztą i tak rzadko tu bywają
w mieście
upał beton sprawy zegar
a na wyspie

wyspę znaleźli będąc poza czasem
dobrze by było wyrwać się z czasu
z miasta
płynęli po złote runo
opuścili miasto i znaleźli wyspę
znaleźli na wyspie

na wyspach się znajduje
dobrze by było znaleźć się
siebie na wyspie
warto szukać siebie na wyspach
tam można znaleźć się
na wyspie
jeszcze kiedyś znajdę się na wyspie

dziś jeszcze nie wyrwę się z miasta
zostanę tu wśród ulic ludzi spraw i telefonów
czego tam nie ma
na wyspie

Łąki Nowohuckie, 08/24

Wyspa 2

oto wir
oto krąg
oto dłoń a w niej narzędzie
oto piach
i rzeki nurt
to myśl jej numer
i jej ciągły biegf
oto sny
tutaj stają się prawdziwe

czy mogli tu być mieszkańcy chmur
czy przed wiekami byli tu zbieracze snów
nad nami starożytny blask
ten sam
to my
to krąg
to sny
to wir

Łąki Nowohuckie, 07/2024

Wszechświat stwórców

nie ma sensu rozdzielać łaski i energii
próbować zrozumieć czym się mogłyby od siebie różnić
koniec końców i jakby na to nie spojrzeć Demiurg jest tylko jeden
Arcydemiurg stworzył wszystkich Demiurgów
trzeba o tym pamiętać
Arcydemiurg chce bym tworzył światy
nawet mrówka buduje z mozołem swoje jestestwo
kraina Demiurgów
Wszechświat stwórców
(Mikaszówka, 07/24)


Amon Rin (na Wzgórzu Pamięci)

myślałem że już kiedyś tam byłem
nie miałem pewności
czy to wspomnienie prawdziwe
lub pochodzi z dawnego snu albo innego wcielenia
(to jednak niemożliwe bo byłem tu z mamą)
trzeba było sprawdzić
przyjechaliśmy w nocy
wciąż nie było jasne
a potem już od rana spotykałem mamę

sama wędrówka gorczańska
to już jest aż nadto
flanelowa koszula przewiązana w pasie
a jakże: po mamie

kaseta Getz-Gilberto
i kilka drobiazgów przez nią przyniesionych
kamyk do którego była kiedyś przyklejona szklana róża
(jakież to mamine)
i wazon powstały ze słoja po musztardzie

całą masa wspomnień
też o dziadku Staszku
i o babci Zosi
babcia też tu była z nami w osobie cioci Ani
w pewnym stylu uroku
który się uwspólnił przez ich długą przyjaźń

wschód słońca na Gorcu wszystko to utrwalił
wyjeżdżam gobatszy w sposób wielostronny wielowymiarowy

a może ja tu byłem po prostu w przyszłości
rodzaj proroctwa które się ziściło
i nie ma sprzeczności w tym przyszłym wspomnieniu
była ze mną mama
tu na Wzgórzu Pamięci
Skałka, 07.07.2024

ziarna (dzień ojca)

ziarno I
była ostra zima
paliliśmy ognisko na zamarzniętym jeziorze
w wapiennej studni
a ty wiedziałeś wszystko
o powstaniu świata

ziarno II
byłeś biurkiem i pracą
tekstem
słowem
książką
nad tobą wisiały przedziwne obrazy
gdy pisałeś notatki o niezwykłych kształtach
i zdjęcie: widok gór szwajcarskich
dziś równie mistyczny

ziarno III
jesteś meczami reprezentacji i mistrzostwami świata 98′
oglądanymi w przyczepie kempingowej nad jeziorem płaskim
w miejscu pełnym Boga
przyjechałeś z tą fioletową torbą podróżną
wyświechtaną skuteczną
starożytną jak twoja dusza
jej zawartość to obietnica
jej przyjście to twoja obecność
nareszcie

ziarno IV
grasz muzyką Garbarka i trochę Vangelisa
wszechstronnym oddechem
szerokim światem
terra incognita
wyjeżdżałeś co roku do krainy trolli
aby zbierać owoce a potem je przywozić
w tej fioletowej torbie
na złote runo

ziarno V
jesteś wersternem
więźniem politycznym
bojownikiem o wolność
i o przyzwoitość
wśród szpiclów katów tchórzy
mogłem się tym chwalić wśród kolegów
którzy nie mieli nic takiego
tylko nowe rowery i sprzęt do gier video

ziarno VI
gdy odchodziła
byłeś miłością
opieką
poświęceniem
wzorem i przykładem
tak najdoskonalszym jakbyś pochodził ze świata anamnezy

ziarna
siewca ziaren duszy nie wie które wzrosną i w jakim układzie
można siać ostrożnie
trzeba siać starannie
ale w końcu to gleba wydaje owoce
gleba serca i krwi
jesteś sobą
jestem tobą
jestem sobą

„wrota oceanu”
(z serii Teneryfskie)

trzeba było zejść w dół
w głąb potężnej doliny
którą kiedyś płynęła
starożytna rzeka

myślałem że to ona naniosła tu wielkie głazy
otwierające się rozległym osypiskiem
które schodzi wprost do oceanu

to właśnie tutaj po raz ostatni patrzyłaś na morze
jest nawet pewne zdjęcie z tej niezwykłej chwili
kiedy wzrok twój i myśl też przekroczyły horyzont

w końcu także ty sama odpłynęłaś w nieznane
zostawiając w tym miejscu myśli
spojrzenia

fale szerokie i mocne rozbijają się o brzeg
a po prawej stronie stoi wielka skała
rozdwojona na szczycie
po środku rozcina ją
biała geologiczna blizna
za nami cień góry i potężna dolina
za mną
i za tobą
a pod nami głazy

„dwa stare drzewa”
(z serii Teneryfskie)

na stromym zboczu
atlantyckiej wyspy
rosną dwa stare drzewa
może już nie rosną
może tylko trwają
urzeczone widokiem
wysmagane wiatrem
ciepłe bryzą jej solą

jest im tu bardzo dobrze
tu jest ciepło i wiosna
a na gorąc gromadzą
wilgoć w swoich liściach
nie wybuchnie tu pożar
ani nikt ich nie zetnie
bo i nie ma komu
przecież nikt tu nie mieszka
kto by ścinał drzewa

czasem przyleci ptak lecz nieczęsto
i przywita je trylem
aby zaraz odlecieć
już nie mają owoców
więc uśmiechną się lekko
w sobie znanym języku
przecież o to chodziło
by zastygnąć i zasnąć

***
(z serii Teneryfskie)

powiedziałem dzisiaj:
„jestem filozofem”
do przypadkowego człowieka
całkowicie bezwiednie
w sposób spontaniczny

i natychmiast wiedziałem
ile jest w tym kłamstwa
a że jest w tym prawda
zrozumiałem potem

„trzeci sens”
(z serii teneryfskie)

widząc w blasku jutrzenki
okręty wędrujące tam po horyzoncie
należy się opędzać
od skojarzeń z rybakiem
ze splątaną liną
i dziurawym butem

a gdy w miejscu nijakim
widać wielki trud innych
by mu nadać znaczenie
wymuszoną doniosłość
nie przerywaj i nie drwij
albo zrób to
za wszelką cenę
by zachować rozsądek
lub by miary wykrzywić

albo w lesie
w chmurach ukrytym
widzisz duchy i sny
a w oddali szum drogi i warkot silników
plastikowa butelka
koron prawie nie widać
bo w mistycznym misterium
że aż mdli od przesady
która tak nieustępliwa
która tak przemożna
że aż drżą kolana

nie sposobna przewidzieć
kiedy przyjdzie ta chwila
i nie można zrozumieć
gdzie przebiega granica
gdzie profanum gdzie sacrum
gdzie jest być a gdzie istnieć
kiedy oddech lub wzdychasz

może tylko umarli
których dobrze pamiętasz
mają moc by rozstrzygnąć
to poznawcze wahanie
przyjdą gdy się spodziewasz
w miejscach wspólnych znaczeń
złożą bliskie z odległym
w jeden wachlarz doznania
zamieszają w twym sercu
duszy jaźni rozumie
i zeskrobią sens z rzeczy



„w krainie aniołów”
(z serii teneryfskie)

w krainie aniołów wszystko jest dziwaczne
nie ma nic ostrego
wszystko tutaj obłe
miękkie i puszyste
delikatne twarze
aksamitny puch skrzydeł
harmonijny wygląd
ich domy najmilsze
a domem jest wszystko
tylko miecze ostre
mają je niektórzy
wielcy aniołowie
ostre jak brylanty
bezwzględnie stateczni

w krainie aniołów wszystko jest świetliste
czyste złote i białe
alabaster dusz ich
i opuszków palców
biel nieskazitelna
niedościgłych skrzydeł
siwo-srebrne zamki
lśniące wiecznym blaskiem
światłość wiekuista
i tylko ich oczy
jeśli patrzysz długo
znajdziesz tam malachit
szmaragd
rubin
mahoń
a i to szlachetne
niemal doskonałe

w krainie aniołów nie ma wątpliwości
nie ma czasu ni miejsca
nigdy jej nie znajdziesz


***
(z serii teneryfskie)

dwoje
może być nawzajem dla siebie zwierciadłami
tak się zwykle dzieje
gorzej jeśli w zwierciadłach
widzą świat skrzywiony
i karykatura
grymas
wykrzywienie
smutek gniew i tęsknota

a jeżeli przy tym drogi się zatarły
kiedyś wielkie przestronne i drożne
zarosły chwastem
bezlitosnego czasu
a nowych nie widać
mimo wszelkich starań

wtedy ich odnajdą
trzecie
lustro wspólne
we wspólnym odbiciu
tuż za ich plecami
w innej perspektywie
(którą teraz widać)
o której nie śnili
chociaż jej szukali
leży wspólna droga


***

(Z serii Teneryfskie)

na północy wyspy
brzeg jest kamienisty
stromo i długo schodzi się do niego
to zwyczajne tutaj
po nierównych schodach
wyciosanych w skale w pradawnym okresie
jak do wnętrza ziemi
do źródła
szafirowego miejsca narodzenia

dziś wzburzone morze
nie da mi zapomnieć
o swojej potędze
a z jego powierzchni wyrastają skały
o fantazyjnych kształtach

nie ma żywej duszy
mgła się miesza z bryzą
a kamień z metalem
granitowa rudość
są też pistacjowe kamienie w kolorze
a fale potężne mają barwę senną
czyżby substancje się tu wymieszały
tu u źródeł ziemi
i wszelkiego życia


***

(Z serii Teneryfskie)

może już to rozumiesz
że moc jest tylko jedna
że aby krew tłoczyła
moc do części ciała
musi zabić
serce
równomiernym rytmem
może znasz te słowa

tak to pierwszy krok jest
by rzecz unaocznić
by ujednoznacznić
aby rytm wyrównać
moc w opuszkach palców
i w cebulkach włosów
dreszcz o świcie
i we śnie

ale czy już wszedłeś
przez drogę rozumu
co się pięła w górę
na płaskowyż czucia
tu gdzie brak wskazówek
ale po widnokrąg
wszędzie gdzie myśl sięgnie
po horyzont zdarzeń
pójdziesz jeśli zechcesz

„Do Erywania”

przyjaciel mój poleciał do Erywania
po złote runo miłości
niech bogini mu sprzyja
bo bóg już go wspomógł
Erosem bitewnym
który skłania do czynu

zapisuj sny przyjacielu
śnij w tym Erywaniu
bo śni się ważne w podróży
a już zwłaszcza takiej
na placach mostach w osiedlach
a zwłaszcza na wybrzeżu
niech ci się śni bogini
spotkaj ją tam właśnie
w Erywaniu

przyjaciel mój się udał
gdzieś na koniec świata
po złote runo miłości
sam poleciał do niej
do bogini
stolicy
końca świata

śnij mój bracie śnij dobrze
o przychylności bogini
modle się wraz z tobą
bo też szukam lecz w sobie
a ty w Erywaniu

(23.01.24)

„gniew bogini”

ona stoi tam przy buduarze
i kipi
ona stoi tam i drży
ja kipię

przestanie
to myślę
ochłonie
w to wierzę

bo tylko czas
czas czas czas
ja poczekam
ale czym jest ten śpiew
wobec gniewu bogini

(03.02.24)

„małe bobo”

Pod skorupą
którą warto rozbić
mieszka nagie bobo
zmarznie ono i spuchnie
ale to na chwilę
bo bobo nie może rosnąć póki jest pod skorupą
nawet przezroczystą

Za skorupą jest kolejna
ale bobo jest już większe
więc sobie z nią poradzi samo
chociaż zmarznie i spuchnie przy okazji

potem bobo napotka kolejną przeszkodę
czyli skorupę
lecz może poradzić sobie choć będzie zimno
i spuchnie to bobo

I może już skończy się ta droga
bobo się uwolni
ale może też się okazać że spotka znów skorupę
i skruszy ją bobo
choć będzie już wiedziało że wtedy zmarznie i spuchnie

A gdy przestanie to znak że już nie żyje
jego ciało
a dusza w końcu potrafi przenikać przez skorupy

(25.01.24)

***

w Tatrach pada śnieg
cicho płatki opadną bezdźwięczne
ustawią się w niepowtarzalny labirynt lodu i ciszy
który przez czas nieokreślony pozostanie niezmienny
a już na pewno w głębszej swej strukturze

potem gdy minie czas nieokreślony
to bardzo różne rzeczy mogą się stać z labiryntem lodu i ciszy
stany skupienia i struktury diametralnie się zmienią
ale jeszcze nie teraz jeszcze nie

teraz labirynt jest ustrukturyzowany
teraz nie do powtórzenia w całej historii świata
tylko stwórca może znalazłby w nim drogę
może
do tej ciszy co pod lodowym labiryntem
może nawet ciepła
może nawet dobra
ale jeszcze nie teraz jeszcze nie

Wielki Aleksander

kiedy się spotkamy
już po tamtej stronie
będę bardzo ciekaw
będę wypytywał
co ciebie tak gnało
tam na koniec świata
co spowodowało
żeś świat cały podbił
wielki Aleksandrze
piękny Aleksandrze

pewnie mi odpowiesz
(tam po tamtej stronie)
że to duma sława
i że nieśmiertelność
i że bóstwo przepych
także ideały
i przodkowie wielcy
oraz ich spuścizna
Herakl i Achilles
(będą stali z boku
i nic nie powiedzą)
wielki Aleksandrze
wielki boski gniewny

cóż mi po tym coś rzekł
szczerze i uczciwie
cóż mi po tych tutaj
fałszu i rutynie
ty miałeś środki
masz też inną duszę
lecz pragnąłeś jedynie
żyć oddychać chcieć śnić
wielki Aleksandrze
boski nieśmiertelny

***

jechałem pośród drzew
tak dobrze mi znanych
z poprzedniego wcielenia
lub wręcz z zaprzeszłego
zbliżyłem się do wrót
i jądra jasności

jechałem przez wspomnienia
te z poprzednich wcieleń
na coraz bliższych mostach
drżała moja dusza

gdy już byłem blisko
przyszedł wiatr przesilny
zabrał to kim jestem
zrobił miejsce dla mnie
wprost z dawnego wcielenia
tego pradawnego
dzięki Boreaszu
dzięki ci Eolu

w rytuale światła
obmyłem sam siebie
dałem na ofiarę
siebie w pieśni mocy
drganie ustąpiło
i wiatr ustał
we mnie

tafla wody nie drgnie
woda jest przeczysta
jak tabula rasa
jak promienie słońca
wypalają znaki
glify na mej duszy
dzięki ci Heliosie
dzięki panie światła

może kiedyś usłyszę
znowu krzyk żurawi
może znowu zobaczę
złotą ważkę
raki

kiedy to nastąpi
wiem że wrócę
okrąg
do jądra jasności
dzięki Zmartwychwstały

dla mamy

na szlaku
wieje słońce
śmiech twój brzmi radość
mówisz równym tempem
mówisz wyznacz cel
ten kamień
ten znak
ten czas
dojdź tam mówisz
dostrzeż cel następny
jestem

tańczy kosodrzewina
wiatrem i z miłością
upojona
chcę śmiać się jak ty
widzisz znasz cel
jesteś

***
słyszę muzykę
która nie istnieje
patrzę na fale
które patrzą na
mnie
i szum
który tańczy wiatrem
na moich doznaniach

to sen
nie materia
to wiatry mówią
do mnie
znów tańcząc
tańcząc tańcząc
wskazują drogę

patrzę i nie dowierzam
gdzie mogą skryć się
ślady i dźwięki
drogi
szlaki

mocą przebudzającą mechanizmy
mówi do mnie
i milczy
obleczony w ogrom
i wszechmajestat
kamień niewzruszony
nikt go nie poruszy
blask i wierność
myśl
świat
czas

***
zbielały nam szczęki
od ich zaciskania
a oczy wciąż otwarte
i uśmiech
uśmiech uśmiech
wcięc śmiał się ten co patrzył
z odległej perspektywy
a czasem płakał jednocześnie

oddala się nasz świat
gdy inny przybliża
a linie spojrzeń
znaczeń
na zawsze się zmieniają
(bo utkną w momencie
który nie zaginie
choć nigdy nie nastanie)

a my się oddalimy
aby szukać jaźni
duszy
na zawsze
w nieskończoność
odejdę

czas Lwa

lubię kiedy piasek
drapie moje kostki
kiedy myśli wolno
płyną po horyzont
tam gdzie blask jest wielki
by osiągnąć światłość

szukam myśli w świetle
szukam w myślach światła
czas Lwa wkrótce przyjdzie
i zobaczę jasno
jasność

od tej pory zawsze
gdzie się nie obejrzę
rosnąć będą kwiaty
będą iskry blasku
i w noc najczarniejszą
i w dzień
gdzie nie pójdę
zawsze swoją ścieżką
doczesną lub wieczną

nic cię nie zachwieje

jeśli spojrzysz w gwiazdy
nic cię nie zachwieje
jesteś silny
mocny
kiedy mróz
powietrze

kłębią się twe myśli
wyostrzają zmysły
już wiesz
już znasz drogę

weź głęboki oddech
na głęboką wodę
skieruj swoje kroki
wyznacz swoje cele

rób to pewnie
płynnie
tobie to zalecam
byś był skrupulatny
silny i odważny

a gdy znowu spojrzysz
wprost w te wieczne blaski
znów zrobisz krok dalej
nic cię nie zachwieje